rozmowy zwyczajne

"Na ratunek"

Tego dnia Siostra Eulalia miała dyżur w szpitalnym laboratorium. Pobierała materiały do analizy - niezbyt przyjemna praca, ale potrzebna i bardzo ważna. Zakonnica krzątała się po laboratorium, wpatrywała zawzięcie w okular mikroskopu i nawet nie mogła sobie pozwolić na dłuższą przerwę, by zjeść drugie śniadanie.

Spostrzegła za to, iż jest kilka skierowań od lekarza ginekologa. Właściwie dużo ….

Coś ją tknęło i zapytała jedną z kobiet, której właśnie pobierała krew:

- Jest pani w ciąży?

- Tak - odparła kobieta i zaczerwieniła się.

- W którym miesiącu?

- W drugim.

- Źle się pani czuje?

- Nie.

- To, po co te badania?

Nastała chwila ciszy, po czym kobieta odparła nie podnosząc wzroku:

- Chcę usunąć ciążę!

- Co? - niemal wrzasnęła zakonnica - Chce pani zabić własne dziecko?

- Chcę tylko usunąć ciążę! Proszę wykonywać swoje obowiązki i nie mieszać się do mojego prywatnego życia!

- Moja droga, to nie jest twoje prywatne życie! To życie dziecka! Jesteś matką!

- To moja sprawa! Chcę pozbyć się niechcianej ciąży. Zresztą - jak mówił ginekolog - to tylko obiekt.

Siostra Eulalia oniemiała spogląda na kobietę, która mogła mieć, co najwyżej trzydzieści lat. Nic więcej nie powiedziała, bo i tak w tej chwili jej nie przekona,.

Tydzień później Siostra Eulalia znalazła w poczekalni „COŚ” przerażającego, - jeśli tak można w ogóle powiedzieć. Po skończonym dyżurze, zmęczona, ciężkie powieki same się zamykały, szła powoli korytarzem. Nagle zatrzymała się. Z jej ust wydobył się mimowolny okrzyk: O Boże! Pod krzesłem leżało „Coś” czerwonego - malutkie, ludzkie ciałko. Miniaturowy człowiek, usunięty przez własną matkę ze swojego ciała, w drugim miesiącu ciąży.

Taki człowieczek mierzy zaledwie dziesięć centymetrów. Ma dużą główkę i rączki skrzyżowane na piersiach. Jego ciało jest przeźroczyste, widać wewnętrzne organy. Szpitalny portier, który akurat pojawił się na korytarzu również spostrzegł leżące pod krzesłem zabite dziecko. Widok ten sprawił, że mężczyźnie włosy zjeżyły się na głowie.

Siostra Eulalia wzięła do rąk ciałko i powiedziała do wciąż skamieniałego z wrażenia portiera:

- Usunęła dziecko i przyniosła do szpitala, żeby pokazać doktorowi, że poroniła. Bzdura. Zabiła je i do tego zgubiła. Pewnie wyleciało jej z torby.

Mężczyzna ocknął się pod wpływem tych mocnych słów i rzekł: Nawet można rozpoznać - to chłopiec!

Tej nocy Siostra Eulalia mimo ogromnego zmęczenia nie zmrużyła oka. Przez jej głowę przebiegały różne myśli. Jak można zabić własne dziecko? Czy to konkretne, które znalazła w poczekalni jest teraz w niebie? Co na to wszystko Bóg?

Nazajutrz, jak zwykle poszła do szpitala. Tego dnia do laboratorium zgłosiło się kilka kobiet, które skierowane zostały tutaj przez ginekologa. Wszystkie chciały koniecznie usunąć ciążę i wszystkie, bez wyjątku mówiły, że chcą usunąć to „coś”. Tak, jakby własne dziecko było jedynie obiektem, niechcianą rzeczą, czy złośliwym nowotworem. Nie pomagały wyjaśnienia i perswazje Siostry Eulalii. „ Nie zna Siostra w ogóle życia!” - mówiły drwiąco, a potem wrzeszczały ze złości, że zakonnica ingeruje w ich wolność wyboru. Tak, czy inaczej, Siostra Eulalia musiała pobrać krew do badania.

Ten dzień był dla niej drogą przez mękę. Tyle wyzwisk, tyle jadu. Myśli kłębiące się w jej głowie były nie do zniesienia. Matki . . . Zabijają swoje dzieci i jeszcze mówią, że mają do tego prawo, że to ich wolny wybór! Godne pożałowania!

Dzień następny również nie należał do łatwych. Do pobrania krwi zgłosiło się kilku mężczyzn. Siostra Eulalia ze zdziwieniem stwierdziła, że są to skierowania od ginekologa. Dziwne. Zwłaszcza, że ich nazwiska są identyczne z nazwiskami kobiet, które były tutaj wczoraj.

„Muszę coś z tym zrobić. Nie mogę tego tak zostawić” - pomyślała wojowniczo i wyszła na korytarz.

- Do pobrania krwi proszę najpierw panie, a panowie niech poczekają! - oznajmiła Siostra. Gdy wszystkie kobiety zostały obsłużone, wszedł pierwszy z mężczyzn. Siostra Eulalia zapytała go wówczas:

- Co panu dolega? Dziecka się pan spodziewa?

- Nie! - żachnął się mężczyzna - jeszcze przecież żaden chłop nie urodził!

- I nie jest pan chory?

- Nie jestem. Mnie się nic nie dzieje zapewniał solennie pytany mężczyzna, ale mojej żonie ginekolog powiedział, że muszę oddać krew. Podobno takie są przepisy.

- Drogi panie, to wierutne kłamstwo!

- Co Siostra mówi?

- Pańska żona jest od dwóch miesięcy w ciąży!

- Co? krzyknął zdumiony mężczyzna - nic mi nie powiedziała! Dlaczego w takim razie mam oddać krew?

- Dlatego, że pan doktor chce na panu zarobić - powiedziała dobitnie zakonnica.

- Siostra nie kłamie?

- Nie kłamię! Będzie pan mordował swoje dziecko?

- W życiu tego nie zrobię! My nie wychowamy trzeciego dziecka?

Podobną rozmowę Siostra Eulalia przeprowadziła z kolejnymi pięcioma mężczyznami. Każdy z nich robił wielkie oczy, gdy dowiedział się, że jego żona jest w ciąży, którą zamierza usunąć. Łatwo odgadnąć, że z tego wszystkiego uczyniła się zawierucha. Doszło nawet do tego, iż jedna z kobiet udała się do miejscowego sekretarza partii ze skargą, że Siostra Eulalia nie pozwala jej na aborcję, mówi, że to jest dziecko, a to przecież tylko kawałek skrzepniętej krwi!

Parę dni później Siostra Eulalia została wezwana do gabinetu ordynatora.

- Będzie Siostra miała kłopoty! - rzekł ordynator na przywitanie.

- Jakie?

- Jedna z pań doniosła sekretarzowi partii, że Siostra nie pozwala jej, aby usunęła ciążę?

- Panie ordynatorze, przecież ja nie zrobiłam jej żadnej krzywdy! Ja tylko ją uświadamiałam!

Ordynator zamyślił się na chwilę, po czym odparł:

- Będzie Siostra przesłuchiwana. Proszę się do tego dobrze przygotować!

Za dwa dni Siostra została wezwana na przesłuchanie, które odbyło się w gabinecie ordynatora. Weszła, przytłoczona zaistniałą sytuacją. W gabinecie, na krzesełkach siedziało trzech mężczyzn ubranych w ciemne garnitury. Ich twarze były bez wyrazu. Jedynie oczy uważnie spoglądały na filigranową postać Siostry. Obecni byli też ordynator i lekarz ginekolog. Ten ostatni spojrzał tak nienawistnie na Siostrę Eulalię, jakby spotkał swojego największego wroga. Zaczęło się przesłuchanie. Zarzucono Siostrze, że działa na szkodę Polski Ludowej, że nie wykonuje należycie swoich obowiązków. Zakonnica pokornie słuchała owych zarzutów i modliła się po cichu. Pod koniec przesłuchania przewodniczący rzekł:

- Czy pani wie, że mamy wolność sumienia?

- Tak, wiem!

- Chyba nie do końca - parsknął cynicznie. Dlaczego pani buntuje mężów tych kobiet, które chcą dokonać aborcji?

- Moje sumienie mówi mi, że to morderstwo! A pan mnie oskarża, że jestem wrogiem socjalizmu?

Mężczyzna speszył się na moment, ale wnet odzyskał rezon i odparł:

- Grozi pani zwolnienie z pracy!

Przesłuchanie dobiegło końca. Siostra Eulalia wróciła do swoich zwyczajnych zajęć w laboratorium i zastanawiała się tylko, jak szybko zadziała partia i kiedy wyrzucą ją z pracy. Mijały dni i tygodnie, a zakonnica wciąż pracowała. Były to widocznie jedynie czcze pogróżki. Wydawało się, że sprawa ucichła, a jednak ciąg dalszy nastąpił niespodziewanie i bardzo dramatycznie. Jedna z kobiet, którą Siostra namawiała, aby nie zabijała swojego dziecka, dokonała w końcu aborcji i dostała obłędu. Leżąc po zabiegu na łóżku szpitalnym wszędzie widziała diabła, zwłaszcza obok siebie - w łóżku. Musiano ją odwieźć do szpitala psychiatrycznego, gdzie dłuższy czas ją leczono.

Nadeszła Wigilia Bożego Narodzenia. Siostra Eulalia była w pracy. Nawet tutaj w laboratorium panował świąteczny nastrój. Nagle do pomieszczenia weszła młoda kobieta z dzieckiem owiniętym ciepłym kocykiem:

- Czy Siostra mnie poznaje? - zagadnęła uśmiechając się nieśmiało.

- Tak, poznaję! To pani dziecko?

- Moje. To moja ukochana córeczka, najpiękniejsze dziecko na świecie! - odparła rozpromieniona matka. - Jak dorośnie, to powiem jej, iż żyje dzięki Siostrze Eulalii!

  • Odwiedź nas lub napisz do nas:

W Wieleniu nad Notecią został założony Dom Opieki dla starców pod nazwą Zakładu św. Józefa. Dom ten, prowadzony przez Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, rozpoczął swoją działalność w 1933 roku. Od kwietnia 1933 roku siostry Rodziny Maryi rozpoczęły pracę na tym terenie.

Nasza Galeria

/ /