Odeszli do Pana ...

"Wszyscy jesteśmy wędrowcami na ziemi"

• • •

„Czy źle, czy dobrze ludzie obchodzą się z nami, My zawsze wypełniajmy obowiązek miłości względem wszystkich bez różnicy, naśladując w tym - jak chce Zbawiciel - Ojca Niebieskiego”

Św. Zygmunt Feliński

Od najmłodszych swoich lat Siostra Łucja wypełniała ten obowiązek….

Urodzona 12 marca 1959 roku, pierwsze swoje kroki w zawodowej karierze skierowała właśnie do miejsca, gdzie na jej pomoc oczekiwali chorzy i często samotni. 1 lipca 1978 roku została w naszym Domu referentem kulturalno-oświatowym. Dużo czasu spędzała przy łóżkach chorych - prowadziła z nimi długie rozmowy, pisała listy, czytała książki. W świetlicy głównej natomiast wraz ze swoimi współpracownikami przygotowywała różnego rodzaju imprezy, przedstawienia, ale również dekoracje potrzebne na święta, występy różnych grup, czy inne okazje.

To właśnie tu odnalazła swoje powołanie i w 1983 roku wstąpiła do naszego zgromadzenia. Jeszcze jako osoba świecka była zawsze blisko Kościoła, - była członkiem Oazy, uczestniczyła w pieszych pielgrzymkach na Jasną Górę. Pobożność wyniosła z pewnością z domu rodzinnego, w którym się wychowała wśród znacznej gromadki rodzeństwa i w którym Bóg zawsze był na pierwszym miejscu.

Po ukończonych formacjach zakonnych, ale też zdobyciu zawodu pielęgniarki w 1988 roku rozpoczęła pracę właśnie w tym charakterze - w szpitalu w Wołowie.

Posłuszna woli władz zakonnych, pełna zrozumienia dla potrzeb innych placówek prowadzonych przez nasze zgromadzenie, w 1999 roku zaczęła pełnić posługę pielęgniarską wśród podopiecznych Domu Pomocy Społecznej w Wałbrzychu. Była tam również Kierownikiem Zespołu Opiekuńczo -Terapeutycznego.

W 2009 roku wróciła do nas…

Witana z radością przez Mieszkańców - szczególnie tych, którzy ją pamiętali i często wspominali, jak też współpracowników, podjęła pracę pielęgniarki, a z czasem również Zastępcy koordynatora ds. Opiekuńczo-Pielęgnacyjnych.

Choroba z pewnością ją zaskoczyła tak, jak i nas wszystkich, bo przecież była jeszcze młodą osobą. Nigdy jednak niewiadomo, jakie plany ma wobec nas Pan Bóg i choć czasem może z pewną trudnością, to jednak musimy zgodzić się z Jego wolą. Siostra Łucja z pokorą przyjęła cierpienie i dziękowała za każdy dzień, w którym mogła być jeszcze wśród nas. Mimo cierpienia była pogodna. Nasza ostatnia rozmowa w szpitalu… Wiedziała, że odchodzi, dziękowała wszystkim za wszystko, przepraszała, jeżeli komuś sprawiła przykrość i chyba z utęsknieniem oczekiwała już na odejście do Pana i do tych, którzy ją poprzedzili w drodze do wieczności .

Odeszła 2 sierpnia, a w środę - 4 sierpnia spoczęła na cmentarzu wśród swoich Współsióstr. W ostatniej ziemskiej drodze towarzyszyła jej duża rzesza: Siostry zakonne, rodzeństwo, bliższa i dalsza rodzina, współpracownicy, sąsiedzi i koleżanki oraz koledzy ze szkolnej ławy.

Nasz założyciel powiedział:

„Nie możemy tu na zawsze pozostać, nie możemy też wszyscy razem świat opuścić, musimy opłakać jedni drugich, nim połączymy się znowu tam, gdzie już nie będzie ani obawy, ani smutku, ani żadnego strapienia.” 

Wszyscy jesteśmy wędrowcami na ziemi i z nadzieją oczekujemy na wejście do Domu Ojca, w której jak powiedział Jezus - „jest mieszkań wiele”

S. Ewa Pollus

• • •

Strona 3 / 14