zasłuchani w słowo

Pan moją mocą i źródłem męstwa,  Jemu zawdzięczam moje ocalenie

• • •

Spoglądam w niebo i zastanawiam się, czym zasłużyłam sobie no to wszystko. Czym zasłużyłam sobie na to wszystko, co mnie otacza: ludzi - tych, którymi się opiekuję i tych, z którymi współpracuję – moje Siostry i świeckich, piękno otaczającej mnie przyrody – pełno zieleni, kolorów, woda i to piękne niebo nade mną.

Kiedy tutaj przyjechałam wszystko było takie szare, bezbarwne, bez wyrazu, bez nadziei. Wszystko, jak mi się wydawało, mówiło przeciwko mnie, wszystko zostało mi zabrane, wszystko było nie tak jak to sobie wymyśliłam.

Spacerując po terenie naszego Domu nie widziałam piękna, nie spoglądałam w niebo – tak jak teraz, nie umiałam słuchać śpiewu ptaków, które w przepiękny sposób jakby przekrzykują i prześcigają się w śpiewie. Nie widziałam piękna życia drugiego człowieka, cierpiącego człowieka, dla którego każdy dzień jest walką o to, aby nie zatrzymywać się nad sobą, jest walką o uśmiech, jest walką o to, aby wytrwać w nadziei. Widziałam tylko to, co chciałam zobaczyć, skupiałam się na tym, co po ludzku wydawać by się mogło najważniejsze, patrząc na drugiego człowieka, zwłaszcza cierpiącego, widziałam tylko ciężar życia i brak nadziei.

Przyjechałam do Wielenia i byłam wręcz obrażona na Pana Boga. Nie mogłam zrozumieć, jak młodą Siostrę – taką jak ja – obdarzoną wieloma talentami – Pan Bóg mógł przysłać do takiego miejsca, gdzie ani trochę nie będę mogła się rozwijać. Przewidywałam wręcz stagnację, a może nawet zacofanie. Blokada na wszystko i na wszystkich i wielki ból zaczął być moim nieodłącznym towarzyszem.

Człowiek jest istotą myślącą. Chcąc nie chcąc planuje, rozmyśla. Najgorzej jest jak jego własny plan zupełnie nie zgodzi się z tym, co sobie zaplanował Pan Jezus. Wtedy On – Jezus – robi przedziwne rzeczy, które, gdybyśmy popatrzyli tylko po ludzku, bez wiary i nadziei, mogłyby wydawać się nie do przezwyciężenia, niesprawiedliwe – sytuacja beznadziejna. Moje bycie w Wieleniu było właśnie dla mnie taką sytuacją beznadziejną. Legł w gruzach mój własny plan na życie. Miałam wszystko ładnie poukładane…. I co zrobił Jezus – przysłał mnie do Wielenia, aby tutaj nauczyć mnie jak ufać tylko Jemu, jak pokładać nadzieję w Nim, a nie w sobie, jak swoje życie codzienne podporządkowywać Jego planom, jak być przy drugim człowieku, a co najważniejsze – pokazał mi, że nic nie jest moje, że wszystko, co mam należy do Niego i tylko On ma prawo tym dysponować. Robił to w przedziwny sposób i wcale nie było łatwo. Oporny ze mnie uczeń. Delikatnymi krokami przemieniał moje serce, uwalniał i uzdrawiał.

Zabrał mi wszystko, co miałam – to, co tkwiło w moim sercu jako moje, to czym chciałam pokazywać jaka jestem wspaniała, ile potrafię, jaka to jestem niezastąpiona i genialna. I kiedy już wydawało mi się, że nic ze mnie nie będzie, że przecież już nie mam nic, czym mogłabym służyć Bogu, właśnie wtedy powiedziałam Mu: „Panie nie mam już nic, nie mam czym Ci służyć”. A On na to: „Ja Jestem”.

Coś zaczęło pękać. I Jezus powoli oddawał mi wszystko to, co wydawało mi się, że zostało mi odebrane. Ale to było już inne, całkiem inne. Mój śpiew i gra na gitarze nie były już moje tylko Jezusa we mnie. Stały się wyrazem mojego wnętrza, czymś, czym chciałabym dzielić się, aby opowiadać jak wielki jest Pan. Moje bycie wśród cierpiących stało się stąpaniem wśród moich Braci i Sióstr – ukochanych przez Jezusa. Bycie wśród nich zaczęło dawać mi radość nie do opisania, pragnienia, których słowem wyrazić nie potrafię. Kiedyś nie wyobrażałam sobie bycia przy chorych, bycia w takim miejscu. Teraz wiem, że trudno będzie mi to wszystko zostawić.

Jezus ze wszystkiego wyprowadza dobro – jeżeli człowiek tylko całkowicie podda się Jemu, odda Mu wszystko w posiadanie.

Kończy się etap mojej formacji juniorackiej. Już całkiem niedługo, bo 27 czerwca, we wspomnienie Matki Bożej Nieustającej Pomocy złożę wieczystą profesję w Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. Jestem szczęśliwa, że ostatnie 4 lata mogłam spędzić tutaj – w Wieleniu. Miejsce to zawsze będzie dla mnie miejscem małych - wielkich cudów, które dokonywały się i jeszcze dokonują w moim sercu.

Bogu niech będą dzięki za wszystkich ludzi, których dane mi było spotkać, za wszystkie sytuacje, których dane mi było doświadczyć, za każdy cud przemiany, jaki dokonał się i jeszcze dokonuje w moim sercu.

S. Marta Jagielska

• • •

W Wieleniu nad Notecią został założony Dom Opieki dla starców pod nazwą Zakładu św. Józefa. Dom ten, prowadzony przez Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, rozpoczął swoją działalność w 1933 roku. Od kwietnia 1933 roku siostry Rodziny Maryi rozpoczęły pracę na tym terenie.

Nasza Galeria

/ /